poniedziałek, 6 lutego 2017

Jak nie stać się szpetnym dziadem?

Dziś trochę tak bardziej na poważnie, bo opiszę coś, co męczy mnie od jakiegoś czasu. Będzie o pewnym słowie, którego wielu ludzi się boi. Każdy (być może) spycha je w najdalsze myślowe zakamarki, ale i tak musi się w końcu z nim zmierzyć, bo zawsze pozostaje gdzieś z tyłu głowy. STAROŚĆ. Mamy niezbite dowody, że przechodzi przez nią każdy - o ile nie umrze wcześniej.

 🔻

I tu mały wtręt: nie chcę, żeby jakkolwiek zabrzmiało, że chcę Was zachęcić do eutanazji, bądź mam odrazę do wieku starczego, albo co gorsza - że moim celem jest kogoś obrazić. Nie. Moja Babcia miała szereg różnych chorób, a była do końca swojego życia żywiołową i pogodną kobietą, a mój Dziadek świetnie sobie radzi mimo podeszłego wieku.
Martwi mnie fakt, że napotykam na coraz większą rzeszę młodych, wypalonych życiowo pesymistów. Nie zdają sobie sprawy, że to jak będą postrzegać rzeczywistość teraz, tak będzie układało się ich życie w przyszłości. Bo czym skorupka za młodu nasiąknie... No właśnie. Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że w wieku 40 lat jesteśmy już odpowiedzialni za kształt swojej twarzy.
Negatywne postawy sprawiają, że brzydko się starzejemy. Co to znaczy "brzydko się starzeć"? Ano, wystarczy spojrzeć na starszych ludzi, choćby:

a) w komunikacji miejskiej,

b) w kościele - gdy obrzucają wzrokiem każdego wchodzącego nawet, kiedy siedzą w pierwszej ławce,

c) w sklepie - spotykamy sprzedawczynie typu Kleczkowska ze Złotopolskich albo takie, które łypią podejrzliwie, gdy stoimy przy półce z drobnymi rzeczami. To oczywiste, że jesteśmy tak długo przy batonikach, żeby capnąć jednego i schować do kieszeni.

Znamy to aż za dobrze, prawda? Przykładów można mnożyć. No to skoro mamy to wyjaśnione, przenieśmy się w przyszłość.

🔺



Zalety bycia starym

Ludzie chcą ze starością walczyć wszelkimi sposobami, a niech to wszystko trafi szlag, bo po czasie i tak okaże się, że wieczna młodość to bujda; że z każdym dniem mamy coraz więcej zmarszczek, że zaczynają nam najpierw siwieć włosy, potem wypadać (albo i jedno, i drugie), a u kobiet niegdyś jędrne piersi - zamiast ładnie współpracować ze stanikiem - zaczynają żyć własnym życiem. Aha. I najważniejsze. Nie możemy jeść już wszystkiego, bo proteza; żelki czy pozostałości jabłka dostają się do zakamarków międzyzębowych. 



Nasunęła mi się myśl w związku z ludzkim otworem gębowym: zauważyliście, że wszystkim starszym ludziom głos zaczyna przypominać skrzek żaby, a przy każdym wypowiedzianym, zawierającym literkę s, słowie słyszymy nieznośny świst? To widać zwłaszcza u pań. Tym, którzy od zawsze potrafili śpiewać czysto, dźwięcznie, gładko, po przekroczeniu pewnego wieku głos nagle zaczyna wariować: załamuje się i podczas śpiewu nie można już "wyciągnąć" czystych dźwięków. Przerażające. Nie chcielibyśmy chyba, żeby głos nam się popsuł.


Przecież nikt nie chce. Nikt nie chce też, żeby sprzedawca warzyw musiał powtarzać: No po cztery złote te ogórki są! Niech se pani aparat słuchowy kupi jak nie dosłyszy! Być może na stare lata z trudnością będziemy poruszać się o własnych siłach, zmuszeni podpierać się o lasce albo gorzej - chodzić z balkonikiem i kroplówką. W szpitalu. Może tak się zdarzyć, że jedynym naszym zajęciem (jako staruszków przykutych do łóżek) będzie rozwiązywanie krzyżówek, opowiadanie po raz kolejny tej samej historyjki pielęgniarce, która przychodzi nas podmywać, oraz oglądanie programów w Telewizji Trwam (o ile jej nie zniosą). Bo zazwyczaj na stare lata zmieniają się priorytety - zaczyna do nas docierać, ze może zakład Pascala nie jest wcale takim złym pomysłem. Jeszcze gorzej, jeśli zdziecinniejemy i okaże się, że resztę naszego życia spędzimy w pampersie wydobywając z siebie jakieś nieartykułowane dźwięki. Głupia śmierć: zmarł dojrzewając do wieku przedszkolnego. Upodobnienie się do noworodka będzie koszmarem. Nie mam na myśli upodobnienia się do dziecka wyłącznie pod kątem niepełnosprawności fizycznej. Pewien żywotny 85-letni Holender, przebywający w domu opieki, napisał: Dla niej (dyrektorki tego domu) osoby starsze - i nie ona jedna tak uważa, sam na przykład, w wielu wypadkach sie z nią zgadzam - nie są w pełni dorosłymi ludźmi. Bo jeśli przez całe lata traktuje się ludzi jak małe dzieci, to większość z nich w końcu zaczyna wykazywać oznaki zdziecinnienia.

Coś w tym jest. Jak dużo dziś spotyka się zachowań ostrożnych, a widocznych już zwłaszcza na poziomie rodzicielstwa czy małżeństwa: matki niańczą dorosłych synów, żony swoich mężów - a to wszystko po to, żeby uchronić ich przed wszelkim złem tego świata. No i mści się ten świat, tylko czterdzieści lat później na tych biednych synach czy mężach.



Starzy mają w końcu święty spokój

Pewnie na starość nie będzie aż tak źle. Może skończymy siedząc nie w szpitalu, a w domu. Choć... okropne będzie zostać w nim samemu - z przeświadczeniem, że nie został nikt z bliskich. Najgorszy moment przyjdzie, kiedy zdamy sobie sprawę, że z każdym rokiem pomniejsza się grono przyjaciół. Okrutna śmierć zbierać będzie coraz większe żniwo, a my będziemy na to bezradnie patrzeć. I nie łudźmy się, że może nas to ominie. A co, jeśli na świecie nie pozostanie nam nikt inny, oprócz wiernego psa? Pewnie i tak zapomnimy jego imienia z powodu demencji. Już wyobrażam sobie te trzęsące się od Parkinsona ręce próbujące chwycić puszystą sierść: Lulek, Lulek mój kochany...a może Burek? Sama już nie wiem... Będzie się zdarzać, że nasze słowa przestaną być tak sprawnie kontrolowane przez myśli.
Oprócz monologów kierowanych do zwierzęcia, będziemy mogli toczyć długie dysputy z gderliwą i irytującą sąsiadką z piętra o lekach, promocjach w supermarkecie i uskarżać się do woli na wszystko dookoła. Zamknięci na nowe doznania, zakonserwowani - głusi na wszelkie objawy tolerancji. Czy nie boicie się, że z wiekiem staniecie się właśnie takimi zgryźliwymi, upartymi, małostkowymi dziadami, podobnie jak Grażyna Żarko w swoim programie (tak, wiem, że to fake)?


No, to teraz pozostaje już tylko powolne czekanie na śmierć

Oczywiście, nasza starość nie musi rysować się w tak ciemnych barwach. Może już pora zadbać o siebie i o relacje z bliskimi, żeby nie okazało się później, że na nasz pogrzeb przyjdzie tylko pies (Lulek czy Burek), pielęgniarka opiekująca się nami przez ostatnie dwa lata życia i leniwa sąsiadka z piętra, która będzie miała za złe, że nasza śmierć wypadła w trakcie jej ulubionego serialowego tasiemca a'la Moda na sukces. Jeśli zostaniemy samotni, to będzie to wyłącznie nasza zasługa. I, Boże broń nas już teraz od zachowań, które mogłyby sprawić, że na stare czasy psychicznie staniemy się szpetnymi dziadami.
W przeciwnym razie nie znajdzie się w naszym pobliżu nikt, kto podałby nam szklankę wody, kiedy będziemy tego najbardziej potrzebować.

 Świąteczny spot reklamowy Johna Lewisa z 2015 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz