poniedziałek, 26 grudnia 2016

Jaki wpływ może mieć na nas Kevin?


Kevin sam w domu w Polsce jest prawie tak samo znany jak świąteczne reklamy Coca Coli. Dlaczego właściwie możemy wciąż i wciąż oglądać ten sam film po dziesięć razy?


Kevin jest uosobieniem amerykańszczyzny. 

Wydaje mi się, że w ogóle w latach dziewięćdziesiątych chłonęliśmy wszystko, co związane było z Ameryką. Stworzony został swego rodzaju mit, który utrwalił się w naszych umysłach na lata. Widać to choćby poprzez zachwyty nad wyjazdami z paszportem (albo i bez niego) w dowolne miejsce na świecie wówczas, gdy my, Polacy, musieliśmy ciągle walczyć o swoje. Bogactwo i szereg możliwości to coś, czego u nas wcześniej nie było.

Jaki jest fenomen Kevina samego w domu? Czy rzeczywiście film jest taki przyjemny i lekki?

W filmie rodzina nie spełnia swojej podstawowej funkcji: wyjeżdża do Francji zostawiając chłopca, który musi stawić czoła złodziejom czyhającym na ich rodzinny majątek.
- On gra z amerykańskimi wartościami. Pozycja rodziny [w filmie] jest dziwaczna: ta rodzina jest w rozpadzie, tej rodziny jest dużo, mijają się, spotykają ze sobą, zapominają o sobie - mówi Wiesław Godzic, medioznawca z SWPS. My już wiemy, że wszystko skończy się dobrze – przecież to kino familijne, więc nie możemy pozwolić sobie na smutną pointę. Ale czy na pewno? Pod warstwą lekkiej komedyjki kryje się problem i rodzące się w związku z nim pytania: czy ta matka nie mogłaby zadbać bardziej o swojego syna? Na kogo wyrosną kuzynowie, siostry i bracia, którzy cały czas się ze sobą biją? By wreszcie przejść do zasadniczego pytania: na kogo wyrośnie ten samotny Kevin, który od tej pory musi radzić sobie ze wszystkim, w czym dotychczas wyręczali go rodzice.


Wyjść poza swoją strefę komfortu.

My znajdujemy ucieczkę od problemów oglądając lekkie komedie, a jak poradził sobie z karierą sam aktor, Macaulay Culkin, który w 1991 roku zasłynął jako Kevin? Postanowił zabawić się formą i razem z czworgiem ludzi stworzył sobie własną surrealistyczną przestrzeń. To w niej wreszcie może się wyszaleć, na co nie pozwalał mu apodyktyczny ojciec w latach dzieciństwa. Zespół the Pizza Underground stał się właśnie takim równoległym światem z pudełkami pizzy w tle. Culkin nie bał się zrobić czegoś odrealnionego i szalonego. Ale ja nie o tym.
Chcemy oglądać coś co jest sprawdzone, tym samym boimy się nowości. Boimy się zaryzykować i obejrzeć poważne kino, bardziej ambitne. – mówi medioznawca. – To wzbudza w nas pewną wspólnotę. Boimy się nowości. To widać nie tylko na polu filmowym. Zauważmy, że w życiu codziennym także mamy obawy, by wyjść poza swoją strefę komfortu. Spontaniczny wyjazd zimą nad morze? Przecież się przeziębimy. Siłownia? Po co – dobrze nam tak, jak jest. A może pójście do ekskluzywnej restauracji i zjedzenie czegoś nowego? Przecież to za drogo, a poza tym na pewno by nam nie zasmakowało…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz